-
Powrót do listy
 
Spis utworów:
Wykonawca: ANIA TELICZAN
Tytuł: ANIA TELICZAN
Dystrybutor: SONY MUSIC PL
 
Premiera - 16.01.2012. Debiutancka płyta Ani Teliczan pięknie łączy dwie muzyczne tradycje: z jednej strony najczystszej postaci rock'n'rolla, ale też r'n'b i podszyty jazzem anglosaski pop, z drugiej polską piosenkę estradową. Ten pierwszy żywioł pomógł Ani opanować Troy Miller, producent płyty (na co dzień perkusista i współpracownik m.in. Marka Ronsona, Macy Grey, Adele, czy nieodżałowanej Amy Winehouse, przy jej dwóch płytach). To bezpretensjonalne, przebojowe piosenki, które połączą pokolenia i fanów muzyki o najbardziej odmiennych gustach. Pierwszy singel z płyty, to anglojęzyczny utwór „One True Lover", do którego teledysk okazał się wyzwaniem nie tylko dla jego twórców, ale także aktorskim wyzwaniem dla samej Ani. Premiera klipu w tym tygodniu, ale już dziś możemy pokazać kilka zdjęć z planu, z komentarzem reżysera, Romana Przylipiaka: „Utwór "One Tru Lover" Ani Teliczan, jej uroda i klimat płyty, pchnęły mnie w kierunku estetyki kina lat 60-tych. Francuska "Nowa fala" na czele z reżyserem Jean-Luc Godardem była zjawiskiem niezwykłym i do dziś silnie oddziałuje na filmowców na całym świecie. Także na mnie. Pomyślałem, że zrobienie parafrazy i impresji na temat sztandarowego filmu nowej fali pt. "Do Utraty Tchu" będzie fascynującym i nietypowym zadaniem. Odtworzyłem kilka scen z filmu: dosłownie i z dużym pietyzmem (łącznie ze skrupulatną scenografią) jak u Godarda. Jednocześnie dodałem inne i stworzyłem coś na kształt krótkiej impresji fabularnej w stylu nowej fali. Ania i jej ekranowy Belmondo (Daniel Misiewicz) okazali się świetnie współgrać i można powiedzieć: wtopili się w ten klimat. Łatwo nie było, bo oprócz samochodów z epoki i statystów w scenach plenerowych musieliśmy pamiętać o każdym, nawet najmniejszym szczególe: jak np. o papierosach, które palił Belmondo... Szalenie ważnym aspektem teledysku są zdjęcia, dlatego wspólnie z operatorem długo przed planem zdjęciowym studiowaliśmy styl pracy kamery u Godarda. To fascynujące opowiedzieć historię za pomocą samych obrazów używając w dodatku języka kina sprzed kilkudziesięciu lat. Ale za to jakiego języka!”